>
Jak znalazłam się w tym miejscu?
Od kilku lat, małymi krokami odgracam swoje życie. Robię to na bardzo wielu płaszczyznach. Tą najbardziej widoczną jest zmniejszenie ilości posiadanych przedmiotów, które jak się okazuje nie dają szczęścia w takim stopniu jak się tego spodziewałam. Za to zapewniają nadmierne marnowanie czasu m.in. na ich pozyskiwanie, pielęgnowanie i oczywiście denerwowanie się gdy nadmiar nieco przytłacza. To odchodzenie od relacji, które nie są wspierające. Za to negują wszelkie formy odmienności. Traktują je w kategorii niebezpiecznych, a tym samym niepotrzebnych. W życiu potrzebna jest krytyka, ale konstruktywna.
Dotykając fizycznie każdej z moich rzeczy mam możliwość przeżycia różnych sytuacji na nowo, ale też z innej perspektywy. Na tym etapie mogę je puścić wolno i podarować sobie miejsce na nowe doznania. Takie bardziej slow, które dają czas na nasycenie się chwilą, a nie gonienie za kolejną.
Własna wartość, brzmi znajomo, ale ..
Jestem w miejscu swojego życia w którym jestem po prostu szczęśliwa. Mam rodzinę, którą uwielbiam, z ich wszystkimi wadami i zaletami, prowadzę trzy firmy które dają mi mnóstwo satysfakcji i o dziwo mam więcej czasu na to co lubię robić niż gdy realizowałam cudze marzenia i byłam prawnikiem. Rezygnuję z robienia tego co w ogóle nie jest moje - to dość zabawne, ale zupełnie zrezygnowałam z malowania paznokci - uważam, że wygląda to bardzo fajnie, ale trochę szkoda mi czasu na proces malowania, a moje paznokcie wyglądają strasznie po zdjęciu lakieru. Gdy podjęłam świadomą decyzję, że nie mam przestrzeni na to - poczułam szczęście, a to fajne uczucie.
Mam poczucie, że doszłam już do tego momentu w życiu gdzie nie czuję potrzeby udowadniania czegokolwiek i komukolwiek. Fenomenalne jest to, że osoby prawdziwie wspierające, zrozumiały, że stawiam granice i to w pełni zaakceptowały. Jestem bardzo aktywna, bo to daję mi napęd do działania, ale jednocześnie nie chcę być SuperKobietą - chcę być sobą. Pisząc SuperKobieta, mam na myśli taką, która będzie odpowiadała przyjętemu wzorcowi - ideałowi. Zrobi obiad dla całej rodziny, będzie piękna i uśmiechnięta każdego dnia i dla każdego, będzie idealną matką i spełnioną zawodowo, dodatkowo wszystko będzie takie jak wyśniły sobie ciocie, babcie, znajome i znajomi i to wszystko zaszyte w milion innych powinności i schematów... Tylko gdzie w tym wszystkim miejsce na mnie?
Nie znaczy to, że jestem samolubna i myślę tylko o swoich potrzebach. Znalazłam bezpieczny balans dla swoich potrzeb oraz potrzeb innych osób.
Odkopać się spod sterty gratów
Ciekawe jest to, że dopiero gdy pozbyłam się większości rzeczy, o których tak marzyłam, poczułam się wolna. Warstwa po warstwie odkrywałam swoje głęboko ukryte Ja. Wraz z procesem odgracania przyszło do mnie wiele pozytywnych emocji, paradoksalnie pozbycie się przedmiotów, o które tak usilnie zabiegałam wywołało we mnie dumę, poczułam dużą niezależność i pewność siebie, właśnie dlatego że mi się udało. Czuję się bliżej natury jest dla mnie ważna, a dbanie o zdrowie na wielu płaszczyznach stało się łatwiejsze.
Proszę nie traktuj tego wpisu, jako opisu idealnego życia. To raczej opowieść o konsekwencji podjęcia wielu decyzji. Czasami niełatwych, ale zawalczenie o siebie nie taką jak wszyscy inni chcą mieć. Życie w zgodzie ze sobą jest trudne, ale pozwala czerpać z tej przemiany wiele satysfakcji. To nadal Ja, a jednak zupełnie inna.
Co wypada, a co nie:
Wypada, mam wrażenie, że to jedno słowo, które skutecznie zakuwa ludzi w niewidzialnego kajdany. W codziennym życiu podejmujemy decyzje w oparciu o to co nam wypada, a czego nie. Obudził się we mnie bunt. To niby te zasady, które mają być lekarstwem na wszystkie bolączki społeczne, ale czy napewno. Dlaczego wiek kobiety dyktuje jej w co ma być ubrana. Będąc po czterdziestce wypada nosić już tylko czółenka w stonowanych kolorach i spódnice ołówkowe. Nie zdarzało Ci tego słyszeć? Oczywiście to duże uproszczenie, ale nie masz wrażenia, że jest mnóstwo takich zasad, które dyktują jak mamy żyć. Tylko czy te stonowane czółenka sprawią, że świat będzie lepszy?
A może zmienić to i żyć tak aby nie krzywdzić innych ludzi i jednocześnie pozostać w zgodzie z samą sobą?
Takie pytania nadal budzą kontrowersje, ale one muszą być stawiane. Gdyby nasze babcie ich nie stawiały, my współczesne kobiety nie miałybyśmy chociażby tak niedocenianych praw wyborczych czy prawa do własnych dzieci (dziwne, a jednak tak było), prowadzenie własnej działalności też raczej nie byłoby możliwe, można wymieniać w nieskończoność.
Człowiek ma w naturze ocenianie innych, oczywiście ma to swoje uzasadnienie, jednak bądźmy dla siebie czuli w tym ocenianiu. Fakt, że ktoś żyje inaczej niż my, nie oznacza, że jest w tym coś złego.
Dopasowywać?
Ludzie nie przestaną ode mnie oczekiwać więcej, jakbym była im coś winna.
Nie przestaną mnie oceniać,
przez pryzmat posiadania lub braku, zrealizowania czy odpuszczenia.
Jednak to moje życie i chcę je przeżyć po swojemu, dlatego wyznaczam granice.
Nie, nie dopasowywać!
MIEJ ODWAGĘ ŻYĆ PO SWOJEMU!
Zostawiam Cię z tą myślą,