Niejako odcina stary rok i już z nową kartą wchodzi w nowy.
Dla mnie rok 2020 był niezwykle przełomowy pod wieloma względami. Oczywiście nie ominęły mnie wątpliwe przyjemności związane z pandemią. Nadal nie jest to temat zamknięty, ale jeżeli patrzę na pandemię, przez pryzmat mojego małego bardzo zawężonego świata, pandemia pozwoliła mi podjąć bardzo wiele kluczowych decyzji, do których do tej pory dojrzewałam, jednak nie miałam odwagi zrobić tego jednego decydującego kroku.
Rok 2020 był rokiem takich małych, ale jak bardzo znaczących kroków.
Z wykształcenia jestem prawnikiem, a moja kariera zawodowa, niechybnie prowadziła mnie do bycia notariuszem. Jednak już od dłuższego czasu, nie czułam tego. W kwietniu postanowiłam definitywnie odejść z zawodu i zatrzasnęłam drzwi do Kancelarii, w której pracowałam (oczywiście, w sposób subtelny). Początkowo tłumaczyłam sobie, że to ze względu na dobro dzieci, ale to był tylko jeden z powodów.
Decluttering dla przyjemności
Zdecydowanie lepiej czuję się w uporządkowanej przestrzeni. Dlatego znajomi, rodzina, chętnie korzystali z moich umiejętności. Odgracenie szafy, uporządkowanie domu przed przeprowadzką czy pamiątek po bliskiej osobie, zawsze wiedzieli do kogo zadzwonić, a ja to wręcz uwielbiam. Tu zdecydowanie nie chodzi o posprzątanie za kogoś, ale o bycie z tą osobą podczas całego procesu odgracania, a w razie potrzeby wsparcie jej radą lub przedstawienie za i przeciw co znacznie ułatwia decyzję.
W internecie znalazłam taką oto definicję, decluttering (z angielskiego) oznacza odgracanie, porządkowanie, sprzątanie. Jednak to sprzątanie nie ma nic wspólnego z czyszczeniem podłóg, usuwaniem kurzu, czy myciem łazienek. Chodzi raczej o segregowanie rzeczy, pozbywanie się ich nadmiaru i rozmieszczanie pozostałych.
Jesteśmy otoczeni tak dużą liczbą przedmiotów, że one nie sprawiają nam już radości, a jednocześnie nie potrafimy się ich pozbyć. Z wielu powodów mamy opory przed wyrzucaniem. Często są to pamiątki po bliskich, przyzwyczajenia wyniesione z dzieciństwa, gdzie zawsze wszystko się przydawało, bo w sklepach nic nie było lub zwyczajnie kupujemy nieproporcjonalnie dużo, w stosunku do tego, co zużywamy. Powodów jest wiele, ale rezultat zawsze ten sam, brakuje uporządkowanej przestrzeni w domu. Dom już nie jest oazą, do której z przyjemnością wracasz, ale kolejnym placem boju.
Dodatkowym problemem jest, dalszy los tych przedmiotów. Znaczna ich część to rzeczy nowe lub w pełni sprawne. Daleka jestem od wyrzucania. Swoim klientom w pierwszej kolejności pomagam je sprzedać, jeżeli nie jest to możliwe to wymienić (za owoce, słodkości lub cokolwiek innego wszystko jest uzależnione od tego, co to za przedmiot), kolejne pomysł to oddanie. Dopiero gdy żaden ze sposobów nie zadziała wyrzucić. To się zdarza niezwykle rzadko.
W okolicy, której mieszkam, jest mnóstwo pól, dlatego podczas spaceru z psem, mogę się wyciszyć, oderwać myśli od codziennych obowiązków. Podczas jednego z nich uświadomiłam sobie, że to, co do tej pory robiłam dla znajomych z czystej sympatii, chciałabym, żeby stało się moją pracą. Do domu wróciłam pełna pomysłów. Już wtedy dużo czytałam na temat declutteringu. W Polsce nadal zaledwie kilka osób zajmuje się tym zawodowo. Projekt ruszył. Od maja do lipca 2020 było bardzo intensywnie. Nie tylko pracowałam nad uruchomieniem strony internetowej, ale już realizowałam zlecenia. I tak podczas spaceru z Teodorem narodziła się Joanna Maciejewska Organizuje Dom - www.organizujedom.pl
"Chwile ulotne, chwytam jak sygnał satelita i ..."
Tak to była moja ulotna chwila, gdy po raz pierwszy od wielu lat, samolubnie pomyślałam o sobie i wchodzę w to dalej. Może się uda i będę mogła żyć tak jak chce.
Decluttering pasja i zawód
Pandemia trwała, a moja głowa pękała w szwach od ilości pomysłów. Czytałam książki, biegałam po forach internetowych i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo wymarzone przedmioty, o których śniliśmy nocami, z czasem stają się naszymi koszmarami. Konsumpcjonizm szaleje i powoli zaczyna odkrywać przed szerszą publicznością swoje prawdziwe oblicze, już nie tak piękne oblicze. Jako społeczeństwo globalnej wioski, nie mamy pomysłu jak zagospodarować te przedmioty, które jeszcze niedawno były ukochaną zabawką czy wymarzonym sweterkiem. Góry śmieci rosną, a my czujemy, że jest tego stanowczo za dużo. Ekolodzy alarmują, że ziemia dłużej nie da rady bez naszej pomocy.
Odgracenie drogą do spokoju
Sama jestem ofiarą pękającej w szwach szafy. Skoro chcę ludziom pomagać w odgracaniu szaf i półek, muszę na własnej skórze, przekonać się jak to jest. Jakie uczucia targają ludźmi. Podobno chcąc pomóc innym, trzeba zacząć od siebie. Dlatego pewnego czerwcowego poranka stanęłam przed moim czarnym trzydrzwiowym potworem i rozpoczęłam proces odgracania, który trwa nadal. Można by powiedzieć, że przegrałam, skoro jestem taka zdeterminowana, aby mieć mało rzeczy, a nie dokończyłam tego, co zaczęłam. To nie tak. Z decluttering 'iem jest podobnie jak z odchudzaniem, możesz wyrzucić wszystko i zostawić łącznie 10 rzeczy, ale zastanów się jak szybko, chwycisz swoją kartę i pobiegniesz na zakupy. Efekt jojo gotowy. Ja chciałam tego uniknąć. Ustaliłam sobie cel, że za dwa lata zawartość szafy będzie na tyle niewielka, że będę mogła ją wymienić na znacznie mniejszą i w starym stylu. Ot takie marzenie.
Wyznaczyłam sobie cel i powoli do niego dążę. Chcę mieć znowu radość z zaglądania do szafy. I powiem Wam, że jak tylko wyfrunęły z niej rzeczy za małe, za duże, przyda się, szkoda wyrzucić, poczułam jakby wielki kamień, ze mnie spadł. Od czerwca już trochę minęło, a ja zawsze mam się w co ubrać, nic się z niej nie wysypuje, jest porządek i za niczym spośród wyrzuconych rzeczy nie tęsknie. Potrzeba kupowania, także opadła, bo większość rzeczy w szafie bardzo lubię i nie czuję potrzeby kupienia nowych.
Rzeczy po pierwszej fazie było sporo, dlatego najpierw zatroszczyłam się o znalezienie im nowego domu. Nie chcę powiększać góry śmieci moim widzimisię. Chcę to zrobić rozważnie, a nie pod wpływem impulsu.
Codziennie rano również oszczędzam mnóstwo czasu. Wiem co, chcę założyć, bo wszystko widzę.
Odgracanie domu to nie tylko moja szafa, ale i rzeczy dzieciaków, których jest mnóstwo, garaż, ogród itd, można wymieniać w nieskończoność.
Moim postanowieniem na ten rok jest, pomóc jak największej ilości osób, poczuć to, co ja poczułam, gdy zrzucałam z siebie kolejne warstwy niepotrzebnych mi rzeczy, przy jednoczesnym eksponowaniu rzeczy pięknych (obrazów, zdjęć, pamiątki rodzinne) i przypominających o pięknych chwilach i ludziach.
Pewnie dlatego nie zostanę minimalistką ortodoksyjną, ale chyba wolę kolekcjonować wspomnienia niż kolejne wyprzedażowe fatałaszki.
Czy czytając ten wpis, nie masz ochoty zabrać się za porządki u siebie?