Wiele osób uważa, że odgracanie domu, to jedynie sprzątanie. Ja się z tym nie zgadzam. Sama przez to przeszłam i wiem, że jest to długotrwały proces. Zaczyna się od uświadomienia sobie, że wszystkie rzeczy, na które z takim trudem zarabiamy i wydajemy w skali globalnej miliardy, wcale nam szczęścia nie dają. Wręcz przeciwnie, tylko utrudniają nam funkcjonowanie, a bałagan, który stale wywołują, zwyczajnie frustruje. Gdy odgracisz jedną przestrzeń, odkrywasz, że w kolejnej też znajdzie się coś do oddania, sprzedania czy do wyrzucenia. Jednak zanim zaczniecie biegać, spróbujmy zacząć od spaceru.
Skoro zdecydowaliście się, że pora pozbyć się nadmiaru to zapewne zastanawiacie się, od czego zacząć.
Dwie drogi do declutteringu
Proponuję zacząć od tego:
1. co najbardziej uwiera lub
2. czego najłatwiej się pozbyć.
Ad. 1 Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że dobrze zacząć od tych rzeczy, które najbardziej denerwują swoim widokiem albo niepraktycznością. Jeśli pozbywamy się, czegoś, co stało na widoku satysfakcja gwarantowana, bo efekt jest od razu widoczny. U mnie pierwszą z takich rzeczy były stosy ubrań, w których nie chodziłam, ale może się przydadzą. Szczęśliwie mija rok odkąd oddałam 3/4 szafy i nawet nie pamiętam co, było w tych kilku torbach. Myślę, że każdy znajdzie u siebie coś, czego zwyczajnie nie lubi z różnych powodów, z takimi rzeczami rozstać się najłatwiej.
Kolejnym etapem mogą być długo nieużywane rzeczy, w tym przypadku warto przemyśleć czy mamy zamiar kiedykolwiek ich użyć. Na pewno nie zaczynałabym od kuchni, bo tutaj sprawa może być nieco trudniejsza, uważamy, że do przygotowania obiadu potrzebujemy wyposażenia jak w pięciogwiazdkowej restauracji, a czy tak jest?
Na koniec odgracania warto zostawić najtrudniejsze. Myślę, że do tej kategorii zdecydowanie wchodzą pamiątki i przedmioty sentymentalne. Może to być książka, która była odkryciem w wieku nastu lat, za mała sukienka ze studniówki czy kolekcja płyt, a może zdjęcia dawnej miłości. Z rzeczami sentymentalnymi zdecydowanie najtrudniej się rozstać.
Drugi sposób na pozbywanie się rzeczy to rozpoczęcie od tego, z czym pójdzie najłatwiej i najszybciej. Mogą to być przeterminowane leki, produkty spożywcze czy kosmetyki. Myślę, że takie porządki, będą dobrym początkiem i motywacją do dalszego minimalizowania.
Jednej z moich klientek, zaproponowałam, aby po każdym małym kroku odgracania, robiła zdjęcia tego, co zniknęło z jej domu. Po miesiącu bardzo niewinnych porządków urosło to do wręcz gigantycznej góry.
Decluttering u mnie przychodzi stopniowo. Stopniowo odkrywam warstwy, które mnie męczą. Natomiast większość moich klientek, gdy już podejmie decyzje o odgraceniu, chce efektu WOW. Najlepiej tu i teraz. Terapia trochę szokowa, ale poziom satysfakcji 3 metry nad niebem.
Chciałabym Wam opowiedzieć jak zupełnie błahe przejrzenie szafek kuchennych doprowadziło do jej całkowitej odmiany. Obecnie to miejsce jest perełką na domowej mapie declutteringu.
Jak odgraciłam kuchnię?
Zaczęło się zupełnie niewinnie. Dzieciaki u babci, mąż na rowerze, a mnie znowu coś zaczęło uwierać. Tym razem padło na kuchnię. Niby miałam tylko w planie przetarcie półek, ale zauważyłam, że nasza stara maszynka do mięsa nie jest nam już potrzebna, skoro robot planetarny ma taką funkcję. Maszynka została sprzedana Yuhu. Nie jest to byle wyczyn, bo zajmowała całą dużą półkę, w sensie ona i jej osprzęt. Niczego nieświadoma otwierałam kolejne szafki, zbędne okazało się zupełnie niepraktyczne sitko z IKEA przy tym bardzo duże, kolekcja słoików i ukruszonych talerzy. Zupełnie tego nie planując, okazało się, że dwie szafki zostały opróżnione. Ich zawartość została sprzedana lub oddana. Wszyscy, którzy mówią, że przy wyrzucaniu, odgracaniu wydziela się dopamina, mają absolutną rację. Szafki się trochę rozluźniły. Minęło kilka tygodni, gdy doszłam do wniosku, że skoro w dolnych szafkach zrobiło się miejsce, może warto ułatwić sobie życie i znieść przedmioty z górnych szafek do tych dolnych. Jestem raczej niskiego wzrostu. Oficjalnie to 160 cm, ale tak między nami brakuje kilka cm.
Żeby było idealnie, brakowało jednak nieco miejsca. Z pomocą przyszedł mój mąż, który pomógł mi zmienić rozkład półek w szafkach, tak aby nie przechowywały powietrza, a jednocześnie były funkcjonalne. Wykorzystałam płytsze półki z wyższych szafek i wypełniłam nimi miejsca, które w dolnych szafkach do tej pory były wypełnione powietrzem. Cała przemiana nic nie kosztowała. A obecna funkcjonalność-bajka.
Dałam sobie szansę i górne szafki stały puste jeszcze 4 miesiące. Pomyślałam, że może pierwsza ekscytacja opadnie, a ja zmienię zdanie. Uwierzcie mi, sprawdził się, więc teraz już z gotowym planem mogłam przejść dalej.
Zero waste, daję rzeczom drugie życie
Od kiedy zagospodarowaliśmy strych, nie udało się kupić szafek, chociażby na zabawki dzieciaków. Do lakierowanych szafek z kuchni wystarczyło dokupić nóżki i stały się fantastycznym miejscem do przechowywania klocków lego mojego syna i jeszcze kilku innych rzeczy. Dla mnie to idealna forma declutteringu. Tu pozbyłam się klamota, którego następnie wykorzystałam tam gdzie są braki. Zero waste w czystej postaci.
W kuchni szafki górne zastąpiła jesionowa półka, na której mogłam wyeksponować, rzeczy, które wywołują na mojej twarzy uśmiech, jak np.: stare grafiki z pokoju mojego męża, książki kucharskie czy przyprawy albo kwiaty. Dzięki odgraceniu kuchni czuję, że to miejsce nabrało zupełnie nowej energii. Wchodząc do niej myślę z przyjemnością o gotowaniu.
A osiągnęłam to tylko dlatego, że odkryłam, że większość tych rzeczy była tam zupełnie bez sensu. Moje dzieci odkryły, że mama potrafi zrobić kaczkę w sosie pomarańczowo - jabłkowym. Zdziwienie w oczach pięciolatki, bezcenne.
Dlatego serdecznie polecam oczyszczenie swojej przestrzeni z rzeczy zupełnie Tobie niepotrzebnych. Pozwól im służyć komuś innemu, a Ty ciesz się wolną od gratów przestrzenią. Jeżeli zadanie Cię przerasta, z wielką radością pomogę Ci przejść przez ten proces.
Jeżeli przekonało Cię to co napisałam zadzwoń 512 307 537 i umów się na odgracanie.
To takie proste!