>
W idealnym świecie dzwoni do mnie klientka i umawiamy się na konsultację - dzięki temu mam możliwość zobaczenia ile ma rzeczy i wstępnie ocenić ile z nich opuści dom.
W prawdziwym świecie - prosząc mnie o pomoc zwykle już klientka przeczytała większość książek o organizacji, kupiła pudełka, ale porządek od samego tego zabiegu nie powstał, a jest tak bardzo zmęczona bałaganem, że chce działać. I to już.
I tu właśnie tkwi sekret.
To nie organizery i nowe szafy tworzą ład, żeby mieć porządek potrzebujesz mieć
MNIEJ RZECZY.
Wiem, że to rozczarowujące, ale żeby żyć komfortowo i w miejscu które daje poczucie spokoju i relaksu, trzeba uczciwie rozprawić się z każdą rzeczą w domu.
To opowieść trochę o mniejszej ilości rzeczy, ale także o trzymaniu rzeczy kategoriami. Tak zaczynam pracę z każdą osobą. Próbujemy zgromadzić rzeczy z jednej kategorii i w jednym miejscu (np: buty, ubrania, rzeczy dziecięce).
Następnie segregujemy je na 3 kategorie: 1. zostaje, 2. sprzedać/oddać, 3. wyrzucić.
Po tak przeprowadzonej selekcji - zawsze zostają puste koszyki, pudełka, sortery, a czasem nawet całe szafy. Dlatego w większości przypadków nie ma sensu kupowanie nowych.
Aby zmotywować moje klientki, po każdym odgracaniu zabieram ze sobą wszystkie rzeczy do wyrzucenia i oddania, a te które zostają pomagam układać w miejscu do tego przeznaczonym. Po moim wyjściu jest znacznie mniej rzeczy.
A poczucie szczęścia i ulgi jest tym co zostaje wniesione do domu.
Dajcie proszę znać, czy moje wpisy zainspirowały was do działania, a może chciałybyście zacząć działać lub macie do mnie pytania.