Święta, święta i po świętach. Dopiero był początek grudnia, wybieraliśmy choinki i ubieraliśmy dom. Kiedy to wszystko przeleciało? Muszę przyznać, że w tym roku spełniło sie moje świąteczne marzenie. Białe święta jak te z piosenki. Zastanawiam się, czy święta kiedykolwiek były białe, skoro tak nostalgicznie wsłuchujemy się w te nuty.
Fajnie było zmienić dres na szpilki, nawet jeżeli musiałam brodzić w maniunich zaspach. Wspaniale. Zima przyjemnie w tym roku przyjemnie "zaskoczyła". Ciepły wełniany płaszcz i puchowy płaszcz naprzemiennie łączę z kozakami. Jestem wierna oficerkom i kozakom na szpilce. Zestaw wybieram pod obowiązki, które danego dnia mi się szykują. Jeżeli w planie jest odwiezienie dzieciaków do szkoły zdecydowanie czarne oficerki. Inaczej sprawa wygląda, gdy mam w planie spotkanie, to świetna okazja, aby porzucić wygodne dresy i przypomnieć sobie jak bardzo lubiłam obcasy. Efekt, który dają wciąż, robi na mnie wrażenie. W końcu niecodziennie można urosnąć o 9 cm, zaledwie w 30 sekund.
Zimne miesiące nie bardzo skłaniają mnie do eksperymentów modowych. Zdecydowanie stawiam na wygodę i prostotę. Im mniej warstw i kolejnych czynności tym lepiej.
Jako rodzinny zmarźluch, stawiam na golfy lub swetry wykonane z naturalnych materiałów. Nie jest mi w nich niemiłosiernie gorąco, również nie trzeba ich często prać. Do tego najczęściej przylegające spodnie, które wkładam w kozaki i koniecznie długi płaszcz. Dzięki temu jest mi cieplutko. I tu chyba dochodzę do sedna. Chciałabym opowiedzieć, o przemianie, którą przeszłam. Modna nazwa to minimalizm, ja bym to nazwała - uczyń życie łatwiejszym.
Od kilku lat nie kupuję już ani ubrań ani dodatków impulsywnie. Nauczyłam się panować nad zakupowym szaleństwem. Jak mi się to udało? Zastanowiłam się, w jakich ubraniach czuję się dobrze, w ten sposób powstał mój styl. Zdecydowałam, co mi się najbardziej podoba, jak chciałabym wyglądać i konsekwentnie się tego trzymam. Każda z nas ma ubrania, które uwielbia i w nich czuje się fajnie i to był mój wyznacznik w poszukiwaniu własnego stylu.
Jak uprościłam sobie ubieranie?
Wymiana ciuchów to nigdy nie odbywa się natychmiast. Jest to długi proces i zwykle wieloetapowy. U mnie zaczął się właśnie od określenia dokładnie co, chcę osiągnąć i jak chcę wyglądać. Potem zrobiłam wstępne porządki w szafie. W zasadzie powinnam powiedzieć decluttering szafy. Pozbyłam się "przydasi", czyli takich, które leżą miesiącami na półkach i się ich nigdy nie ubiera. Pozbyłam się starych ubrań i butów, które trzymałam tylko przez sentyment.
W ten sposób pozbyłam się 3/4 ubrań. Jednocześnie nie rzuciłam się w wir zakupowego szaleństwa. Podeszłam do kupowania bardzo ortodoksyjnie. Kupowałam, tylko te, w których od razu czułam się dobrze. Zaskakujące jest, to, że wreszcie mam się w co ubrać.
Decluttering szafy bardzo mnie zaskoczył
To, co napiszę może wydać się dosyć kontrowersyjne. Zaczęłam stopniowo kupować te wymarzone ubrania. Stopniowo, bo postanowiłam zrezygnować z ‘high-street’owych’ ubrań szytych ze sztucznych materiałów i przestawić się na droższe marki. Oznaczało to, że muszę kupować mniej i moje zakupy muszą być bardziej przemyślane. I tu kolejne zaskoczenie. Kupuję ubrania wykonane z naturalnych tkanin (co oznacza droższe- zwykle), ale ponieważ kupuję ich znacznie mniej, wydaje na nie mniej i poświęcam im znacznie mniej czasu. Po pierwsze rzadziej piorę, po drugie mniej prasuje, nie poświęcam tyle czasu na porządki w szafie. Ta sytuacja mnie niezmiennie zaskakuje. Do tej pory wydawało mi się, że aby mieć się w co ubrać, trzeba mieć ich dużo.
Tutaj znowu wraca temat stylu – gdy ma się sprecyzowany pomysł na własny wygląd, to wystarczy tylko kilka podstawowych ubrań, aby zbudować swoją garderobą. Reszta leży w ich zestawianiu.
Buty damskie w szafie początkującej minimalistki
Uwielbiam buty. Również ta część garderoby nie oparła się mojej przemianie. I tu również następuje to powoli, acz systematycznie. Każdą parę szpilek, dokładnie obejrzałam.
Niektóre z nich były ze mną od lat. Przeszły wiele kilometrów, uczestniczyły w sesjach zdjęciowych, biegały na uroczystości dzieciaków i bywały na randkach z mężem. Na początku rozstałam się z tymi zniszczonymi i tymi, które nie do końca do mnie pasowały. Teraz pozbywam się ich powoli i nie uzupełniam tak systematycznie.
Namawiam do zastanowienia się nad swoim stylem i wybrania tych ubrań i butów damskich, w których czujecie się świetnie.
W moim przypadku dążenie do minimalizmu to nie kolejny modowy trend, ale silna potrzeba większej ilości czasu, a nie ciągła walka ze zbyt dużą ilością rzeczy. Potrzebuję więcej czasu dla męża i dzieci, ale także dla siebie. Dzięki temu, że nie muszę cały czas robić declutteringu i w panice uzupełniać braków w szafach mam go znacznie więcej. Czytam książki, które lubię i 3 razy w tygodniu mam czas na sport, który zawsze był obecny w moim życiu, a na który w pewnym momencie nie miałam czasu.
Daję rzeczom, drugie życie
Często podkreślam, że preferuję odpowiedzialne podejście do środowiska. W tym przypadku również nie było inaczej. Ani jedna rzecz nie poleciała do kosza. Znaczną część z nich sprzedałam na vinted i olx. Pozostałe oddałam na facebookowych śmieciarkach. Dzięki temu każda rzecz zyskała drugie życie, a ja odzyskałam przestrzeń i trochę pieniędzy.
Jaki jest Twój styl? Kochasz ubrania i dodatki czy stawiasz na prostotę?
Nie spodziewałam się, że decluttering szafy (a potem również innych sfer życia), może być tak satysfakcjonujący i dający takie poczucie wyzwolenia.
pozdrawiam Joanna