>
Poradnik? Nie, to nie jest o tym wpis. To jest o mój zupełnie nieobiektywnym, trochę intymny stosunku do wszystkiego tego co wkładam na siebie. Mam tu na myśli buty, ubrania, akcesoria.
Jedyną osobą jaką oceniam w tym wpisie jestem Ja sama i to jest o tym. O zmianie, która we mnie wciąż zachodzi. To opis drogi, którą wciąż odkrywam. To jest również o odwracaniu się od bezrefleksyjnego kupowania na rzecz świadomego wyboru pomiędzy ilością, a jakością. O konsumpcji i produkcji i trochę o moim sposobie na odpowiedzialność społeczną.
Moda to ponoć coś błahego, jednak patrząc jak potężne są koszty środowiskowe i jaki ma wpływ na wszystkie aspekty życia, pozwolę sobie napisać, że to wcale nie jest błaha sprawa.
Być kobietą, być kobietą...
Człowiek jest jedynym spośród żyjących stworzeń na ziemi, który może zmieniać skórę, zgodnie ze swoimi upodobaniami. Co jest fantastyczne. Przeglądając swoje zdjęcia czasami się zastanawiam czy to aby ta sama osoba jest na nich. Jednego dnia na sportowo, drugiego elegancko, to wszystko wedle indywidualnego uznania.
Ubrania, buty i akcesoria dają tak duże pole do pokazywania co w danym momencie w duszy gra, że w obrębie własnego Ja możemy się dowolnie zmieniać. W końcu nie od parady jest powiedzenie: Kobieta zmienną jest.
Czy Wy też tak macie, że w pracy możecie chodzić na obcasach i elegancko ubrane i czujecie się w tym świetnie, a zaraz po przekroczeniu progu domu, dres zaczyna was wołać?
Schematy powielane na przestrzeni pokoleń
Nie rodzimy się z własnym stylem i możliwością swobodnego korzystania z dobrodziejstw jakie oferuje moda. Dla mnie przykładem była mama, która do dnia dzisiejszego zaprzyjaźniona z trendami, czerpie z mody to co najlepsze dla niej, tworząc w ten sposób swój własny styl. Pamiętam momenty gdy ubrania szyło się, bo sklepy nie miały dużo do zaproponowania. Kiedy przyszły zmiany ustrojowe, pojawiły się sklepy wielkopowierzchniowe, tych ubrań i butów w mojej szafie stopniowo przybywało. Oczywiście na początku był obieg jedne się pojawiały, inne znikały, ale z czasem gdy było ich coraz więcej, a fast fashion wkroczyło na salony, stosunek tych ubrań które wpływały do mojej szafy, a tymi które z niej wypływały był bardzo nierówny. Dodatkowo fakt, że skończyłam studia i kroczyłam w stronę "wielkiej kariery" prawniczej, w tamtym czasie zobowiązywał mnie do określonego ubioru, co do tej pory nazywane jest dress codem. Z ulgą przyjmuję fakt, że coraz więcej firm rezygnuje z tego typu wytycznych dla pracowników (ale to temat na oddzielny wpis).
Organizacja Fashion revolution w mojej głowie
Nadal lubię się ładnie ubierać i czuć się w stroju po prostu dobrze, ale teraz uważniej patrzę na ręce producentowi, dostawcom i na łańcuch dostaw. Jestem wyczulona na etykę, warunki pracy osób które tworzą ubrania, na dobro środowiska, ale również na skład który stał się dla mnie podstawowym wyznacznikiem. Te kilka elementów, pomaga mi w ograniczeniu nabywania wciąż nowych ubrań. Gdy słyszę w głowie znajomy głos: "kup mnie, przecież wiem że mnie pragniesz", wystarczy szybko rzucić okiem na metkę, żeby go nieco uciszyć. W 90% przypadków odznaczenie wszystkich checkboxów na mojej dość restrykcyjnej liście, ostatecznie ucisza mojego prześladowcę. Co bardzo pozytywnie wpłynęło na porządek, ilość w mojej szafie, a co także jest ważne, na stan portfela. A dzięki zmniejszonej ilości ubrań i butów, zwiększyła mi się ilość czasu, który mi pozostał po tym, że nie muszę tych rzeczy układać, prać, prasować, znajdować dla nich miejsca, czy zwyczajnie zastanawiać się w co mam się ubrać, bo zostawiłam tylko rzeczy które lubię i wreszcie je widzę.
Często słyszę pogardliwe "chińszczyzna", ale prawda jest taka, że to w dużej mierze nasz wybór wpuszcza tej chińszczyzny coraz więcej na polski rynek, zabijając małe firmy. Na większości naszych list zakupowych podstawowe znaczenie ma cena. Zgadzam się, rodzime produkty lub te dobrej jakości są droższe. Jest to między innymi spowodowane podatkami, zusem, kosztami pracy, ceną surowców, z których dopiero tworzony jest finalny produkt.
Miałam dokładnie te same dylematy, rozwiązanie okazało się dość proste i pozwalające na zredukowanie problemów również na innych płaszczyznach. To było jak domino. Jedna dobra decyzja powodowała kolejne, a wynik końcowy jest wyśmienity i dla mnie w pełni satysfakcjonujący.
Owszem wymaga to pracy, ale pracowałam na to latami, gromadząc odzież, buty i dodatki. Byłam konsumentem idealnym. Wszystko co marketingowcy mi podsuwali, Ja to brałam bez pytania o szczegóły.
Jak odkryłam slow fashion i spokój
Zaczęłam od bardzo drastycznego przeglądu szafy, bez oszukiwania samej siebie. Zgromadziłam całą swoją garderobę w sypialni i z każdą rzeczą porozmawiałam na osobności. To nie była miła rozmowa. Miałam naszykowane kupki:
- zostawiam,
- sprzedaję, używane ubrania są bardzo chętnie kupowane i zapobiegają nadprodukcji ubrań,
- oddaję, tu z powodzeniem wystawiałam je na facebook owych: "śmieciarka jedzie", "antyśmieciarka", to co dla mnie nie ma już wartości, dla innej osoby może być przydatne.
- na szmatki lub do wyrzucenia - dzięki temu nie kupuję ściereczek, a wykorzystuję je np: do mycia okien.
Wyrzucając wszystkie zgromadzone rzeczy na łóżko, byłam już gotowa na zmianę. Wiedziałam, że potrzebuję mniej. Wiedziałam, że nadmiar mnie ogranicza, dusi, ale ale ilość rzeczy, które znalazły się w sypialni była przerażająca. Fakt, że dla tej góry spędziłam godziny pracując na każdą złotówkę którą na nie wydałam, był przytłaczający. Ilość czasu w sklepach żeby je znaleźć -ehh.
Z niektórymi rzeczami poszło mi wręcz banalnie prosto. Byłam bezwzględna. Wszystkie zniszczone rzeczy, których nie mogłam naprawić - pożegnałam. Wszystkie za małe, za duże również. Potem przyszła pora na te których zwyczajnie nie lubiłam. W tym momencie liczyło się tylko moje odczucie, nie marka na metce, nie cena za jaką je kupiłam, nie to że dostałam je od cioci i nie chcę jej zrobić przykrości. Liczyły się tylko moje potrzeby. A to bardzo ważne, bo czasem zapominamy o sobie, aby zaspokoić potrzeby innych.
Efekt declutteringu szafy
Było to oczyszczające. Szafa stała się przejrzysta. Zagościła w niej bawełna, tencel, len, wełna, kaszmir, zrównoważona odpowiedzialna moda. Te materiały są wykonane z przyjaznych środowisku materiałów, z włókien naturalnych. Nie ma tego dużo, jest wystarczająco. Nie ma bałaganu, nadmiaru. Mam się w co ubrać. Czuję satysfakcję. Pokonałam swojego potwora - konsumpcję.
Przy okazji zaprzyjaźniłam się z vinted i olx, do teraz pozbywam się tam wszystkiego co mi wadzi. W ramach tych porządków odzyskuję pieniądze, które stanowią mój limit zakupowy - co dodatkowo jest świetnym sposobem na oszczędność pieniędzy, oszczędność czasu na m.in. wizyty w marketach. To fajna alternatywa na konwencjonalne zakupy.
Obserwując zmieniający się klimat na przestrzeni ostatnich lat, nawet w moim Ożarowie Mazowieckim, wiem że oszczędność wody i surowców to nie tylko lansowanie się na ekologii, to konieczność. Planeta potrzebuje naszej pomocy, nawet w tak błahych kwestiach jak kupienie jednej bawełnianej koszulki zamiast 10. Recycling ma szeroki kontekst w naszych czasach.
Na każdym etapie odgracania swojego życia, bo to nie tylko szafa, zauważyłam, że zakupy są dość skutecznym zagłuszaczem dla deficytów. Kupujemy trochę po to żeby sobie coś wynagrodzić, żeby się nagrodzić, dać sobie chwilę szczęścia. I to jest dobre, do chwili, gdy kupowanie nie staje się jedynym sposobem na chwilę szczęścia. Już nie czas z ludźmi, ale ten moment kupna.
Wszystko zaczyna się od świadomości.
Nie chciałabym rezygnować z mody, uwielbiam gdy mąż dostrzega moje spojrzenie i od razu wie, że czuję się świetnie. To wspaniałe uczucie, ale chcę sobie je świadomie dawkować, żeby było wyjątkowe, wyczekane. To podobna sprawa, gdy w latach 80 dostałam lalkę barbie. Moje dzieci nie zaznają tego szczęścia, które w pamięci przetrwało aż do dzisiaj. Takie prezenty były rzadkością i przez to bardzo wyjątkowe.
Trzy lata temu, po przeczytaniu tego wpisu, nie ująłby mnie. Skwitowałabym, że nie jest możliwe funkcjonowanie bez wizyt w markecie 2- 3 razy w tygodniu, że posiadanie szafy jedno skrzydłowej, zamiast 5 skrzydeł nie jest możliwe, że pozbycie się nadmiaru może być tak wspaniałym uczuciem, że możliwość podejmowania wolnych decyzji niezależnych od opinii wszystkich obok jest tak piękne.
Powtarzam to nie raz, odgracanie to proces, potrzebny jest na to czas, ale już czas spojrzeć na ubrania nie tylko przez pryzmat swojego Ja. Zastanówmy się w jakich warunkach powstało, czy nie wytworzyło go dziecko w dalekim kraju, czy osoba która je wytworzyła została za to właściwie wynagrodzona, czy powstało z naturalnej tkaniny nie szkodzącej naszemu zdrowiu i środowisku. Marka odzieżowa to nie wyznacznik naszej pozycji społecznej, a zamiast nowego ubrania warto nawiązać nową relację. Nawet najbardziej wyjątkowa para butów, nie zastąpi rozmowy przy herbacie w zimowy wieczór.
"Przecież nie mamy wpływu na produkcję ubrań", "dominacja kultury jest zbyt wielka" - To nie tak, mamy wpływ, kropla drąży skałę, a przy tym miejmy świadomość, że dbając o otaczający nas świat, dbamy o swój świat.
Piękno dla każdego z nas oznacza co innego. Dzisiaj uniwersalne kanony to dla niektórych za mało – aby doświadczyć zachwytu trzeba zaskakiwać. Spojrzeć dalej, otworzyć oczy na to, co inne, czasem zawrócić i przejść tę samą drogę jeszcze raz, aby wyłapać nieoczywistości.
Ja wspaniale czuję się i polecam tą drogę każdemu.