Dzień jest krótki, pogoda barowa, plus ostatnio wszystko pozamykane, a zaległości filmowe już dawno obejrzane.
Pojawia się koronne pytanie. Jak się za to zabrać?
Wybierz powierzchnię, która przytłacza Cię najbardziej. Pośród moich klientek, na pierwszy ogień niemal zawsze idą szafy z ubraniami. Niezależnie czy ubrania trzymasz w małej szafie, czy w pokoju specjalnie do tego przeznaczonym z tą powierzchnią mamy największy problem. Znajdziemy tam ubrania, buty, torebki i tu powinnam postawić kropkę. Doświadczenie jednak pokazuje, że zwykle znajdziemy tam również zupełnie inne kategorie, typu pozostałości po remoncie, rzeczy do samochodu itd. Zatem pracy jest sporo. Wpis ten opieram na doświadczeniu zebranym podczas odgracania wielu szaf, w których brałam udział. Moim zdaniem można to zrobić na dwa sposoby.
Odgracanie w małych krokach
Z racji tego, że dwójka dzieci, mąż, zwierzyniec, zobowiązania zawodowe nie pozostawiają dla mnie dużo czasu, porządki u siebie zwykle robię metodą małych kroków. Co to znaczy?
Nie biorę na warsztat od razu całej garderoby, ale np.: jedną lub kilka półek dziennie. Dzięki temu mogę przez noc oswoić się ze zmianami, a w międzyczasie zwykle przychodzą mi do głowy nowe pomysły. Praca podzielona na etapy, nie jest obarczona dużym zmęczeniem, ani dużym zużyciem czasu. Dosyć często porządkuję, gdy na przykład dzieci siedzą w wannie. To jest ok. 30 do 45 min. Nikt mnie wtedy nie rozprasza i mogę zająć się tym na spokojnie. Zawsze jedna czy dwie półki to więcej niż zero, a tydzień jak każdemu rodzicowi bardzo szybko mija i ani się obejrzę, a szafę mam za sobą. Czas na następną :)) Dobre
Decluttering u klientek
Dlaczego klientek nie klientów? Kobiety zwykle są bardziej otwarte na zmiany i jednocześnie czują większą potrzebę, kontrolowania przestrzeni domowej niż mężczyźni, choć panowie, też potrafią poprosić o pomoc. Dlatego wybaczcie Panowie i nie czujcie się urażeniu, że będę się zwracać głównie do kobiet. Ot taka dygresja, a teraz do brzegu.
Decluttering u klientek to zupełnie inna kwestia niż relaksujące porządki pomiędzy poszczególnymi obowiązkami domowymi. Tu zdecydowanie liczy się efekt szybki i od razu widoczny. Każda z nas ma mało czasu i robienie porządków w szafie przez tydzień nie spotkałoby się z uznaniem.
Gdy już mamy ustalone czym najpierw chcemy się zająć idziemy dalej.
Mam wrażenie, że jednym z podstawowych źródeł bałaganu jest rozkładanie rzeczy z jednej kategorii, w różnych miejscach (na kilku półkach, szufladach czy wieszakach, które nie są blisko siebie. Weźmy za przykład spodnie.
Dlaczego układanie w różnych miejscach jest złym pomysłem?
Gdy wszystko jest w jednym miejscu, zaglądając na półkę czy do szuflady od razu widzimy cały stan posiadania, w głowie od razu powstają pomysły na dzienną stylizację, ponieważ wszystko jest widoczne. Jeżeli te same spodnie będą w koszyczkach, na półeczkach czy na wieszaczkach już nie ma tej przejrzystości.
Od każdej reguły są wyjątki. Ja robię dwa. Nigdy nie trzymam w podręcznej szafie ubrań na inny sezon. Zimą rzeczy letnie wkładam do toreb papierowych lub pudeł na najwyższą półkę w szafie. Są poza zasięgiem wzroku i nie ma pokusy, aby je zdjąć, bo bez drabiny nie sięgam. Dzięki temu nie nudzę się nimi tak szybko, a jednocześnie nie tworzą niepotrzebnego bałaganu w szafie podręcznej. Umówmy się zimą, nie korzystam z krótkich spodenek czy zwiewnych spódniczek, z kolei latem nie korzystam z grubych zimowych swetrów.
Drugi wyjątek, szczególnie istotny przy spodniach czy spódnicach to fakt, że niektóre ubrania wymagają powieszenia. Szczególnie przy ubraniach, które łatwo się gniotą i nie służy im leżenie na półce.
Od totalnego bałaganu do uporządkowanego domu
Najlepszą i jednocześnie najtrudniejszą metodą na decluttering jest zgromadzenie wszystkich przedmiotów, które chcemy trzymać w danym pomieszczeniu w jednym miejscu. Mamy dokładny obraz sytuacji. Półki i wieszaki są puste, przetarte. To idealny stan, do ułożenia garderoby od nowa. Część rzeczy zapewne już tam nie wróci, bo za małe, za duże, niemodne. Wiemy także, z których ubrań korzystamy częściej.
Do dzieła!
Teraz już tylko składamy, sortujemy, odkładamy do oddania lub sprzedaży. Jak mówi mój synek: "łatwizka".
Po tym zdaniu, pewnie uważasz, że zwariowałam. To przecież najtrudniejsza część!
To nie prawda!
Najtrudniejsza decyzja już za Tobą - czyli wprowadzenie zmiany w czyn.
Pamiętaj ten wysiłek, opłaci się. Rzeczywiście na początku trzeba włożyć w to nieco energii, ale potem przy zachowaniu niewielkiej dyscypliny, twoja nieokiełznana garderoba będzie pod kontrolą.
Nie chcę Ci również wmawiać, że wystarczy to zrobić raz i koniec. Garderoba jest pod ciągłym wpływem mody, naszych potrzeb, zmian naszego ciała (szczególnie jest to widoczne wśród dzieci, gdzie średnio raz na miesiąc coś się zmienia), jednak raz zdobyte umiejętności pomogą Ci kontrolować tą nieokiełznaną bestię.
Wtedy nie pozostaje już nic innego jak tylko
delektowanie się uporządkowanym domem.