>
Po latach, w których brakowało wszystkiego, zachłysnęliśmy się stosunkowo łatwym dostępem do produktów m.in. spożywczych, to spowodowało, że kuchnie są wypełnione po brzegi. Niestety nie tylko produktami z których korzystamy, a to już prosta droga do marnotrawstwo żywności.
Jeszcze w szkole podstawowej miałam zajęcia praktyczno techniczne, na których nauczycielka uczyła, jak zrobić sałatkę z resztek, tj. przy wykorzystaniu pozornie niepasujących do siebie elementów. Do tej pory korzystam z tego doświadczenia i efekt jest często lepszy niż gdy misternie przygotowuję potrawę zgodnie z przepisem znanego szefa kuchni 😉 I z całą pewnością nie pokrywa się z popularnym obiadem na jeden dzień, czyli następnego dnia ta zupa, która dzisiaj jest pyszna, wieje nudą.
Cieszy możliwość kupowania, tylko nikt nas nie nauczył jak racjonalnie korzystać z tej możliwości. Nasi rodzice żyli w niedostatku produktowym, gdy przyszły lata 90 cieszyliśmy się, że jest więcej, dlaczego więc z tego nie korzystać.
Dlaczego warto się ograniczać podczas zakupów?
Zmiana ustroju, otworzyła nowe fantastyczne możliwości. Właściwie cały świat stoi przed nami. Możliwość podróżowania po całym świecie, dostęp do wszelkiego rodzaju produktów to jest piękne. Jak w każdej bajce czai się jednak zły wilk. Mając zawsze mało, teraz chcemy więcej i więcej. Jeżeli kupujemy dużo ponieważ takie są nasze potrzeby to nie ma w tym nic złego, jednak większość z nas podświadomie nie czuje się komfortowo będąc przytłoczonym nadmiarem. A to zmora wielu moich klientek /ów. I tu wracamy do kuchni. Przytłoczeni nadmiarem nie odczuwamy przyjemności z przebywania w kuchni, nie wspominając o gotowaniu. Sięgamy po produkty, które są w zasięgu ręki. Cała reszta upchnięta na końcu szafki, musi się pogodzić, że w najlepszym wypadku się przeterminuje, w tej gorszej opcji zostanie zauważona przez robaki, które zrobią sobie w szafce bal.
Do końca nie mamy świadomości, że tak się dzieje, bo przecież nie jesteśmy brudasami i gdybyśmy o tym wiedzieli to te produkty zostałyby wyrzucone. Tu winny jest NADMIAR.
Taka sytuacja nie ma miejsca, gdy kupujesz te produkty, które faktycznie są potrzebne i w związku z tym zużywasz je na bieżąco. Nie ma efektu wypadania z szafek, wyrzucanych każdego dnia pieniędzy i marnotrawstwa.
Podczas sesji declutteringowych kuchnia jest drugim najpopularniejszym miejscem, w którym czujecie się zagubieni.
Jak zapobiegać marnotrawstwu?
Żyjemy w czasach, gdzie tylko określenie naszych potrzeb i stawianie twardych granic jest wstanie uchronić nas przed potężną machiną marketingową, która potrafi nam sprzedać wszystko.
Wracając do domu, często widzę ogromny bilboard znanej marki odzieżowej w przepięknych kolorach. Nie da się go niezauważyć. Nad finalnym efektem pracowały setki osób. Zaczynając od projektantów, szwaczek, osób zajmujących się transportem, grafików, drukarzy, nie wspominając o osobach nieujętych w procesie, jak np: nianie które zajmowały się dziećmi osób zaangażowanych w proces. Efektem finalny jest niepozorny szkolny plecak, na którego promocje wydano krocie.
W tym samym czasie na innym bilboardzie i w gazetce supermarketowej, namawia się nas do kupienia produktów spożywczych w ilościach przekraczających potrzeby niejednej restauracji. Dlatego bo są tanie, a jak są tanie to warto kupić więcej, nawet jeżeli sposób produkcji, skład produktu czy etyczny aspekt produkcji budzi wiele wątpliwości.
Machina marketingowa ma potężną moc.
Zastanawiam się co by było gdyby całą jej moc skoncentrować, na nakłanianiu konsumentów do kupowania, tych produktów, które faktycznie są potrzebne.
Uważam, że wspaniałe jest mieć możliwość bez wyściubienia nosa na ulicę, a co dopiero za granicę, obcowania z tak odległymi kulturami, smakując jedzenia typowego np: dla dalekiej Azji. Korzystam z tego, ale jednocześnie mam wrażenie, że jesteśmy tak przyzwyczajeni do ciągłego kupowania, że robimy to niejako automatycznie i bez większej refleksji.
Nie mamy nawyku, nakazującemu nam zużycie jednego, a dopiero potem kupowania kolejnego. Efekt jest taki, że nasze kuchnie są zagracone i przepełnione nie tylko wymyślnymi gadżetami kuchennymi, ale także kilogramami jedzenia, które pójdą do kosza, bo zanim do nich dojdziemy zdążą się zepsuć.
Doświadczenia ostatnich już prawie czterech lat pokazują, że być może warto mieć żelazny zapas, ale zarówno unikatowe zjawisko pandemii covid sars 19 czy straszna choć nieodosobniona wojna, nie spowodowały dużych zakłóceń w łańcuchu dostaw, nawet z najodleglejszych krajów naszego globu.
Jak zatem nie marnować żywności?
Lodówka jest moją piętą Achillesową, jest najmniej poukładanym miejscem w naszym domu, ale udało nam się osiągnąć stan, w którym w ogóle nie marnujemy jedzenia, ponieważ:
- w domu mamy trochę więcej makaronu (1-2 opakowania), mąką (gofry produkujemy jak szanująca się budka nad morzem w szczycie sezonu), oliwa, olej, orzechy, przyprawy, kilka opakowań mleka i jajka (one zawsze muszą być;) ). Dzięki temu nie potrzebujemy już wielkiej spiżarni do przechowywania, a w tym co jest porządek. Wszystko zużywamy na co dzień i nic nie traci ważności,
- zakupy robimy z listą, to nas chroni przed stertą nieprzydatnych rzeczy,
- kupujemy produkty z dobrym składem, bez dodatków wszelkich E, co bardzo ogranicza możliwość wydania pieniędzy,
- kupujemy to co lubimy. Znamy swoje potrzeby i tego się trzymamy,
- resztki wykorzystujemy np: do zrobienia past do kanapek lub koktajli owocowych,
- pozostałe odpady organiczne trafiają do kompostownika, z którego mam zamiar zasilać m.in. rośliny domowe (faza testów),
- mrozimy obiady, gdy jest ich za dużo,
- nie jestem fanką nieświeżego pieczywa, moim sposobem na to jest toster, który dodaje bułkom chrupkości, a dzięki temu chętnie jem nawet 5 dniowy chleb czy bułkę,
- przygotowujemy posiłki do pracy i także do szkoły dla dzieci. Wbrew mojej początkowej opinii nie jest to trudne, a dzięki temu wymiatamy z lodówki wszystko i przy okazji nie marnuję czasu w pracy na szukanie obiadu,
- mam zamiar sprawdzić jak działa jadłodzielnia w mojej miejscowości oraz grupy oddażowe na facebook'u.
To jest nasz, wciąż udoskonalany system, który się sprawdza. Wierzę w to, że każdy może znaleźć wytrych na niewyrzucanie jedzenia do kosza.
Dlaczego warto szanować jedzenie?
Marnowanie jedzenia ma wiele oblicz. My jako konsumenci widzimy gotowy, pięknie opakowany produkt, ale zanim do nas dotarł musiał przebyć daleką drogę.
Wytwarzając jedzenie w obecnych warunkach zaciągamy niejako kredyt, którego spłata może być bardzo trudna. To m.in. dlatego, że:
- aby jedzenie powstało, trzeba zaangażować nie tylko kapitał ludzki, ale i masę energii (woda w ogromnych ilościach, prąd),
- aby rośliny rosły na taką skalę, zalewamy ziemię ogromną ilością chemii, która nie ulatnia się w niebyt, ale wchodzi w ziemię, a poprzez jedzenie dostaje się do naszych organizmów, powodując w najlepszym razie alergie,
- rośliny są produkowane przemysłowo, aby wykarmić zwierzęta hodowlane,
- my sami kuszeni reklamami, wydajemy na jedzenie znacznie więcej niż potrzebujemy, marnując tym samym pieniądze, na które tak ciężko pracujemy.
To czubek góry lodowej. Nie jestem ekspertem, ale wystarczy popatrzeć wokół siebie i oczywiście w pojedynkę nie ocalimy świata, ale możemy zacząć od siebie. Jeżeli nie dla środowiska, to zwyczajnie dla siebie i swojego portfela.
A czy Twoja kuchnia, jest za mała?
Nie możesz w niej nic znaleźć?
Mogę Ci zaproponować rozmowę telefoniczną 512 307 537, być może ten jeden krok odmieni Twoje życie i znów pokochasz gotowanie?