Zaczęło się od kilku pudeł, kilku decyzji, kilku wieczorów spędzonych na wyrzucaniu, oddawaniu, porządkowaniu. Trwało to i pewnie nadal się procesuje. Ale to, co zyskałam, okazało się znacznie cenniejsze niż kilka pustych półek.
Odgracanie nie było dla mnie rewolucją, która zmienia wszystko z dnia na dzień. To był proces. Spokojny, etapowy, ale niesamowicie skuteczny. Z każdym kolejnym porządkiem coś się zmieniało – nie tylko w domu, ale przede wszystkim we mnie. I to właśnie ta przemiana, ta cicha, codzienna zmiana perspektywy, przyniosła największe korzyści.










Najnowsze komentarze